Motocyklem po krainie miliona słoni – droga przez góry

  • Home
  • Azja
  • Motocyklem po krainie miliona słoni – droga przez góry

Gdy planowaliśmy, jak spędzić dziewięć dni w Laosie, pierwszy i ostatni dzień miał być w Vientiane, dwa dni w Vang Vieng i reszta pobytu w drodze, oraz w Luang Prabang. Po dwóch dniach w Vang Vieng czekał nas więc więc wyjazd dalej, na północ, w kierunku dawnej stolicy kraju. Chcieliśmy wyjechać jeszcze w nocy, tak, aby wczesnym rankiem być już wysoko w górach. W ramach tego planu już około 23.00 położyliśmy się spać. Budzik nastawiony na 4:50 rano. To powinno wystarczyć, byśmy mogli wyjechać o 5:30. W ciemnościach słyszymy głos budzika. W jego stronę lecą wszystkie znane nam złorzeczenia. Bydle nic sobie z tego nie robi i żeby go wyłączyć musimy wstać, gdyż poprzedniego wieczora telefon umieściliśmy w takim miejscu, aby nie sięgnąć do niego z łóżka.

Odsłaniamy okno…oczywiście jest ciemno. Dociera do nas jednak dziwny dźwięk. Jakby jednostajny, bardzo głośny szum. Przez okno jednak niewiele widzimy, więc Marek szybko się ubiera i wychodzi przed hostel. Po chwili wraca i woła…”leje jak z cebra”! Nie da się jechać! Nie mamy odpowiednich strojów. Musimy to przeczekać. I tak na czekaniu mija nam jedna, dwie, trzy godziny. Cztery godziny…ciągle leje, ale jakby trochę mniej. Co bardzo ważne – nie ma wiatru. Postanawiamy więc kupić foliowe peleryny i wyruszyć na trasę. Będziemy jechać na tyle wolno, by pęd powietrza nie wciskał nam deszczu pod folię.

Bardzo wczesny ranek gdzieś w drodze, tu powinniśmy być, ale leje.
Nudzimy się więc w hotelu, zdjęcie zostało zrobione dwa lata wcześniej.
Bardzo wczesny ranek, zdjęcie zrobione dwa lata wcześniej.
Bardzo wczesny ranek , w oddali ledwo widać góry. Powinniśmy dawno być w drodze.
Zdjęcie zrobione dwa lata wcześniej.
Dawno powinniśmy być w drodze i mijać wioski budzące się ze snu.
Zdjęcie zrobione dwa lata wcześniej.

Mamy foliowe peleryny i ruszamy. Bardzo śliska nawierzchnia zabłoconego „asfaltu” w cudzysłowie, gdyż na drodze zostały z niego tylko niewielkie fragmenty, nie zachęca do szybkiej jazdy naszym mocno obciążonym motocyklem. Ruszamy więc w deszczu. Najpierw jedziemy szeroką doliną. W oddali widzimy już góry, przez które musimy przejechać. Obawiamy się, że tam to dopiero zacznie lać. Wyjedziemy też na bez mała 2tys. metrów, więc trzeba do tego dodać spadek temperatury o jakieś 15 st. C w stosunku do Vang Vieng. To nie będzie przyjemne…a miało być tak zaj…tak fantastycznie 🙂 Powoli zbliżamy się do gór. Tymczasem deszcz ku naszej radości zmniejsza się, zamiast spodziewanej intensyfikacji. Czym wyżej, tym lepsza pogoda. Po 60 km możemy już zrzucać peleryny…chociaż właściwie to one „zrzuciły” się już same i bardzo niewiele z nich zostało.

Zamiast przed 6.00 rano, trochę przed 10.00 wyjeżdżamy z Vang Vieng …na zdjęciu droga wyjazdowa. Zdjęcie zrobiliśmy dzień wcześniej, kiedy zwiedzaliśmy wioski wokół Vang Vieng.
Droga wyjazdowa w kierunku Luang Pabang. Zdjęcia poniżej robione też w dniu poprzednim, jak i parę lat wcześniej. Niestety deszcz nie pozwalał na fotografowanie, kiedy wyjeżdżaliśmy już z miasteczka. Aparaty w obawie przed zmoczeniem, początkowo zapakowane były bardzo, bardzo głęboko.
Droga niczego sobie, kałuże, kamienie, wyboje i bydło. Marek koncentrował się na tym , aby nie wjechać w krowę, a ja robiłam zdjęcia. Zresztą, jak tu szybko jechać na takiej drodze ?
Góry w tym rejonie przecudowne. Droga mniej.
Asfalt na drodze pojawia się tylko odcinkami.
Mijamy biedne laotańskie wioski.
Większość mieszkańców porusza się na rowerach.
Jeszcze kilka lat wcześniej każdy autobus na tej drodze obowiązkowo zabierał przynajmniej jednego uzbrojonego żołnierza dla bezpieczeństwa. Niedobitki wszelkich partyzantek jeszcze z czasów wojny w sąsiednim Wietnamie, jak i zupełnie tajnej wojny w Laosie ( Amerykanie robili wszystko, by wiadomości o tej wojnie nie zostały upublicznione), oraz zwykli, apolityczni już bandyci często napadali na wiozące turystów autobusy.
Takich mostów znajdziecie w Laosie tysiące.
Rzeka przez dżunglę. W tych lasach spotkać można dziko żyjące słonie, tygrysy i wiele innych gatunków zwierząt.
Za chwilę zaczniemy ostro piąć się w górę.
Za chwilę zaczniemy ostro piąć się w górę. Wiele zdjęć robionych jest z motocykla, ale chcieliśmy pokazać, jak wygląda jedna z najbardziej spektakularnych dróg w Laosie.
Takich niespodzianek mieliśmy po drodze kilka. Nie były one łatwe do przejechania dla bardzo mocno i nierówno obciążonego motocykla. Jakoś udało nam się wszystkie te miejsca przejechać bez wywrotki. Inaczej straszylibyśmy innych uczestników ruchu sylwetkami dwóch Golemów na motocyklu.
Jadę w góry, hej wyżej, wyżej
bella ciao, bella ciao, bella ciao ciao ciao…
Właśnie przypomina nam się polska przeróbka pieśni włoskich partyzantów, którą często
śpiewano kiedyś na szkolnych wycieczkach.
 
Tak wyglądają typowe wioseczki północnych Indochin.
Tak wyglądają typowe wioseczki północnych Indochin.
Z każdym przejechanym kilometrem jesteśmy wyżej.
 
Z każdym przejechanym kilometrem jesteśmy wyżej. Widoki przepiękne.
 
Na tych zdjęciach widzicie naszą drogę. Przed chwilą tędy przejechaliśmy. To krajowa droga numer 13, która jest fragmentem szlaku łączącego Bangkok z chińskim Junanem.
Na tych zdjęciach widzicie naszą drogę. Przed chwilą tędy przejechaliśmy. To krajowa droga numer 13, która jest fragmentem szlaku łączącego Bangkok z chińskim Junanem.
 Wioseczka jednej z licznych w Laosie grup etnicznych.
 Wioseczka jednej z licznych w Laosie grup etnicznych.

Gdzieś około godziny 14.00 zbliżamy się do najpiękniejszego punktu widokowego na całej drodze. Pogoda jest już całkiem niczego sobie. Postanawiamy więc zabawić w tym miejscu do zachodu słońca licząc na to, że natura wynagrodzi nam to oczekiwanie wspaniałym spektaklem. Niestety nie wynagrodziła. Nie było źle, ale też oczekiwaliśmy znacznie więcej. W międzyczasie postanowiliśmy pozwiedzać okolice. Trafiliśmy do pobliskiej szkoły, w której zrobiliśmy wiele zdjęć i do niezbyt odległej wioski, w której właśnie kończył się już targ. Po krótkiej „sesji zdjęciowej” wróciliśmy do naszego punktu widokowego. Ogromnie żałowaliśmy, że w pobliżu nie ma żadnych miejsc noclegowych. Dalszą więc część naszej drogi będziemy musieli jechać po ciemku, a to jeszcze niecałe 150 km. Ruszamy więc dalej, gdy tylko słońce kryje się za górami.

Punkt widokowy  Phou Khoun. To miejsce z najpiękniejszymi widokami na całej trasie. Zostaliśmy tutaj aż do zachodu słońca. Beer Lao był bardzo pomocny w uprzyjemnianiu oczekiwania.
Punkt widokowy  Phou Khoun. To miejsce z najpiękniejszymi widokami na całej trasie. Zostaliśmy tutaj aż do zachodu słońca. Beer Lao był bardzo pomocny w uprzyjemnianiu oczekiwania.
To ja na tle gór 🙂
Ponad 1000 metrów niżej znajduje się dolina rzeki Nam Ming, a nad nią wiele wiosek. Niestety brak w dolinie dróg zdatnych dla transportu kołowego. Stąd też głównymi szlakami komunikacyjnymi są tu górskie ścieżki. Niestety niewiele osób może sobie tutaj pozwolić na prawdziwe buty i nawet na najtrudniejszych szlakach używa się jedynie japonek. (GOPR-owców proszę o spokój 😀 )
Trafiliśmy w tym punkcie na kręcenie odcinka lokalnej telenoweli. To piękna laotańska aktorka.
 
Warunki pogodowe i oświetleniowe na punkcie widokowym zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Dzikie ananasy
Te dzieciaki zbierały ananasy.
 
W oczekiwaniu na wieczór i spektakularny zachód słońca…który jednak nie nastąpił 🙂
W oczekiwaniu na wieczór i spektakularny zachód słońca…który jednak nie nastąpił 🙂
W oczekiwaniu na wieczór i spektakularny zachód słońca…który jednak nie nastąpił 🙂
W oczekiwaniu na wieczór i spektakularny zachód słońca…który jednak nie nastąpił 🙂
 W czasie oczekiwania na zachód postanowiliśmy odwiedzić pobliskie miasteczko Phou Khoun, w którym akurat odbywał się targ. Było więc wiele okazji do fotografowania ludzi z licznych w tym miejscu mniejszości etnicznych.
 
Przy drodze zauważyliśmy szkołę, do której postanowiliśmy zajechać, by zrobić parę fotek. Dzieciaki były tym wniebowzięte.
Tę dziewczynkę zobaczyliśmy przy szkole, gdy podczas lekcji zaglądała przez okna do klas. Wyglądała na bardzo nieszczęśliwą, że zamiast siedzieć w klasie z innymi dzieciakami i uczyć się, musiała opiekować się swoją siostrą. Nauczycielka z tej szkoły uświadomiła nam, że w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata mieszkają ludzie, dla których zwykłe, biedne rodziny są krezusami.
 

No i pora jechać dalej.

Przez pierwsze pół godziny ciągle jeszcze jedziemy w górę. Wtedy niebo było jeszcze stosunkowo jasne. Wraz z nadejściem całkowitych ciemności zaczęła się nasza „gehenna”. Po drugiej stronie gór było sucho i każdy pojazd wzbijał w powietrze tumany kurzu. Niestety kask Marka miał wyłącznie mocno przyciemnianą i porysowaną szybkę. Również i okulary miał on wyłącznie ciemne. W przeddzień wyjazdu, jeszcze w Vientiane próbowaliśmy kupić jasne gogle, lub też okulary, ale niestety nie były dostępne w sklepach do których zachodziliśmy.  No i teraz przyszło nam jechać…albo z ciemną , porysowaną szybką, albo z założonymi jeszcze ciemniejszymi okularami ( przynajmniej nie porysowanymi), albo bez osłony oczu, w kurzu i z miliardami owadów w powietrzu. Taki wybór między dżumą i cholerą 🙂 Ostatnie 120 km zabrało nam niemal 4 godziny i do Luang Prabang dotarliśmy już około 23.00 w nocy. Na szczęście nie mieliśmy problemów ze znalezieniem noclegu. Jeszcze tylko Beer Lao, albo nawet dwa i idziemy lulu. 

Luang Prabang w następnym odcinku już wkrótce 🙂

5 4 votes
Article Rating
Tags:

Hooltaye

Witam Was na blogu.Byliśmy małżeństwem i podróżowaliśmy razem od kilkunastu lat. Dzieliliśmy się z Wami tym, co zobaczyliśmy. Kochaliśmy przygodę, przyrodę i ludzi. Marka już nie ma. Wszystkie zdjęcia są wyłącznie naszą własnością. Blog nie jest przewodnikiem, a wspomnieniami z podróży. Pozdrawiam serdecznie :-)Irena

Subscribe
Powiadom o
guest
108 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

To się nazywa przygoda! Coś wspaniałego, kiedy po momentach trudu można stanąć na punkcie widokowym i oniemieć z zachwytu. Generalnie to nie tylko na punktach mieliście cudne widoki 😉 zdjęcia są oszałamiająco piękne. Również te prezentujące lokalnych- za to Was też uwielbiam, że potraficie zaprezentować naturalny urok miejsca pokazując mieszkańców. Pamiętam, jak na insta pisałaś o tej biednej dziewczynce pod szkołą, aż się smutno na sercu robi. Z resztą jej spojrzenie mówi chyba wszystko. Mieliście niesamowitą wyprawę na motocyklu. Ehh… chciałabym kiedyś coś takiego przeżyć! Pozdrowionka! 🙂

Słodko Słodka

Z niecierpliwością czekam na następny odcinek, jak zawsze piękne widoki, naturalne ujęcia dzieci robią wrażenie, co mnie przeraziło to ten most… mam lęk wysokości jak cholera, nie wiem czy bym się odważyła na niego wejść, jak w Malborku mam opory 😉

Gabriela

Nigdy nie planowalam wyjazdu do Laosu, ale po Waszych relacja zaczynam marzyć o tym kraju. Cudowne zdjęcia, niezwykła przyroda, most tak pokazany, myślałam początkowo, ze to wspinaczka po drzewie. Dziewczynka z siostrą na ręku – nie wiem jak skomentować to zdjęcie, brak słów.
Piekna relacja, pozdrawiam

Ula

Laos jest w moich planach już dawno. Uwielbiam taka dzika przyrodę. Zdjęcia bajka. Takie lub podobne klimaty oglądaliśmy w północno-wschodnich Indiach w Arunachal Pradesh. Wloczylismy się miesiąc po bezdrożach z tą tylko różnica, że wynajętym samochodem. Pozdrawiam Urszula podroze z kordula

Ula

Nie, zawsze z kierowcą. Wiele razy to robiliśmy. To jak dla nas najlepszy sposób podróżowania po Indiach. Oczywiście trzeba ten kraj dzielić na małe kawałki. Tam jest tyle do zobaczenia, że jak słyszę, że ktoś był w Indiach raz i mówi, że zna Indie to się uśmiecham. My byliśmy 10 razy i jeszcze mielibyśmy co oglądać. Tęsknię za nimi bardzo. Teraz jeszcze bardziej niż normalnie.

Urszula

W Indiach się nie da samemu prowadzić. Wariactwo na drogach. Czasem w górach motocyklistów można jeszcze spotkać, ale to duży wyczyn. Po miesiącu, kierowca jest jak kumpel, rodzina. Zawsze się z nimi zaprzyjaźniamy. Każdego mam w pamięci. Zawsze z nimi jadamy w drodze. Oni często pokazują wiele takich miejsc do których byś nie dotarła sama. Ostatnia nasza podróż była bez kierowcy. Było też super. Miejscowy transport, rykszarze, taksówkarze dały nam w kość. Trochę też lataliśmy. Wielki to kraj. Ach jak bym wyruszyła znów. Pozdro.

Ula

😘

Już czekam na kolejne przygody! Rozkochaliście mnie w tym Laosie i mam nadzieję, ba, wiem, że musimy się tam wybrać! 🙂 Cudo! Ile razy zmokliśmy tutaj w zimie na skuterze na Malcie, gdy nagle przyszła ulewa, ale to nie to samo co ulewa w Azji i przebijanie się przez góry! Dobrze, że ostatecznie się wypogodziło! Choć jazda nie była na pewno łatwa, po takim deszczu drogi musiały być ciężkie do pokonania. Ale… za to jaka przygoda! A ta laotańska aktorka jest do Ciebie Irenko podobna! Obie piękne!
Czekam na kolejne części, bo jak zwykle, wpis i zdjęcia zapierają dech!
Ściskam!

Iza

Świetny opis, przepiękne widoki i tacy naturalni ludzie, aż chciałoby się tam przenieść na chwilę.

Candy Pandas

Zdjęcia widoków zapierają dech w piersiach 🙂 A tak w ogóle to nie wiem czy byśmy były w stanie zaufać tym mostom i przejść na drugą stronę xD

Kolejna wspaniała przygoda okraszona zdjęciami, od których ciężko się oderwać. Te krajobrazy, przestrzeń i gra chmur są piękne. Jak czytałam o Waszych przygodach i drodze to przypomina mi się nasza podróż motorem na Filipinach, po jednej z wysp. Niestety taki fragment przebudowy drogi jak u Was (a było ich wiele) okazał się zbyt śliski. Sama glina…mięliśmy wywrotkę, ja rozwaliłam nogę. Lokalni ludzie przykładali mi jakies liście na rany. Potem szukanie materiałów opatrunkowych po drodze okazało się karkołomnym wyczynem. Leczenie trochę trwało 😉 Dobrze, że Wasza podróż, zwłaszcza w nocy zakończyła się szczęśliwie. Piękne portrety. Bieda aż zionie z każdego miejsca.… Czytaj więcej »

Krzysztof

Ehh… z jednej strony się rozczarowałem, bo po tytule liczyłem na zdjęcia setek słoni 😉 a z drugiej jak zawsze jestem oczarowany tekstem i zdjęciami. Te portrety z Phou – zniewalające!

pozdrawiam
K

Zapowiedz

Piekne zdjęcia – jak zawsze, chociaż 2 razy mega się skrzywiłam. Pierwszy, gdy zobaczyłam ananasy, bo ich wręcz nienawidzę. A drugi, gdy zobaczyłam most. Matko moja, chyba mi się będzie śnił po nocach, bo mam trzy największe leki. Pierwszy to lek wysokości, drugi (chyba największy w moim życiu) to lęk przed wodą, a i mostów chwilejących też się boję. 😂😂 A ten łączy wszystko i aż mam ciary jak to widzę. 😯 a tak już serio, zazdroszczę przygód i my też będziemy kiedyś jak Pani Irenka 💜 (naprawdę bardzo Panią lubimy) i Pan Marek. 💜

Wędrówki po kuchni

Co za klimat! Zdjęcia wspaniałe i ten zachód słońca – usiadłabym gdzieś na skraju i chłonęła te wwszystkie widoki

No im więcej czytam to wiem już n pewno, że nie mogę mówić o tym co pisze u siebie w kategoriach podróże bo przy Was to są zwykle wycieczki krajoznawcze. Jazda na motorze, walka z przeciwnościami pogody, każdy dzień jest zagadką i te miejsca. Zazdrosna jestem o te miejsca, które widziały Wasze oczy. Ciekawe historie ludzi, patrzę na portret tej małej, o której piszecie,że bardzo pragnęła być w szkole z równieśnikami a zamiast tego musiała być mamką swojego rodzeństwa. Takie zadziorne spojrzenie jej oczu, mówiące jakby ‚ja wam wszystkim jeszcze kiedyś pokaże ‚. Mam nadzieję, że mimo wszystko los się… Czytaj więcej »

Aneta

O kurka jakie widoki, a jaka przygoda. Podziwiam.

Katarzyna

Uwielbiam do Was zaglądać i dzięki Wam podglądać życie ludzi tysiące kilometrów od nas. A do tego te widoki… Warte każdego trudu. Czytam i jadę z Wami motocyklem przez góry…

Kasia Kowalska

No dobra, powiedzmy, że cierpliwie poczekam na ten kolejny odcinek.
Ale poza tym, jak zawsze cudownie, mimo nie do końca sprzyjających warunków.
P.S. Znalazłam sobie kolejne tło do telefonu 😛

Rzeczywiście tam góry wyglądają zupełnie inaczej niż te 'nasze’, mają całkowicie inne kształty i wyglądają pięknie!

Magda

Ale widoki….A zdjęcia ! PRZEPIĘKNE!
Marzy mi się taka Azja raz jeszcze, można zwiedzać i zwiedzać i chyba się nigdy nie znudzi 🙂 Tą zieleń można oglądać na okrągło, no i zawsze jest nieprzewidywalna przygoda!

Niesamowite ujęcia Irenko! Do tej pory nie zastanawiałam się nad zwiedzaniem motorem, ale im częściej do Ciebie wpadam tym częściej o tym myślę. Co do ostatnich zdjęć- ciężko się patrzy na smutek tej dziewczynki… i z drugiej strony- rzadko widziałam tak uśmiechnięte twarze w szkole!

Sikorkowe Pasje

Zawsze jak tutaj gościmy w Waszych progach Irenko nie możemy oderwać wzroku od zdjęć. Od miejsc i widoków, które raczej nie zobaczymy już i są w naszych marzeniach.
Dziękujemy Wam za kolejną podróż po świecie.
A ta dziewczynka co ma nóżkę tak jakby wykręconą – stopę to tak się ustawiła czy faktycznie ma taką zniekształconą?
serdeczności.

Krystyna M.

Niesamowita przygoda, a zdjęcia! To przedostatnie ze smutną dziewczynką z dzieckiem nadaje się na największe światowe konkursy zdjęć!

Wietnam, Laos, Kambodża – oferują niesamowite przeżycia. Uwielbiam Azję i mentalność jej mieszkańców.

Anna

Wracam do Waszych podróży jak bumerang! uwielbiam Wasze spojrzenie na lokalne widoki, ludzi, życie. Są takie naturalne i jednocześnie wyjątkowe. Za każdym razem dotykam piękna…

Świetna wyprawa a zdjęcia niesamowite. Życzę wam więcej tak udanych podróży.

Ania

Po raz kolejny przyszło mi do głowy, że nasza młodzież wchodząc w okres dojrzewania powinna mieć obowiązkową wycieczkę do takiego kraju. To by im pięknie pokazało, że brak nowych modnych butów to nie jest jeszcze koniec świata… Choć dorosłym, którzy pracują za średnią krajową i mają się za nic nie wartych nieudaczników, bo nie jeżdżą Porshe też w ramach terapii powinno się wysyłać na takie wojaże. Ja natomiast chętnie bym sama pojechała ze względu na widoki (tylko bym wolała unikać tych mostów 😉 ). Doświadczenie w chodzeniu w japonkach po nietypowej okolicy już mam, więc nie pozostaje nic, jak tylko… Czytaj więcej »

Ania

I koniecznie wezmę coś porządnego na deszcz, chociażby kostium poławiacza krabów! 😀

Miye

Kiedyś bardzo lubiłam podróżować, od kiedy jednak zostałam mamą mam setki różnych obaw i takie miejsca z przyjemnością podziwiam tylko na zdjęciach 🙂

iTysia

Jeżu ale piękne zdjęcia, mam wrażenie, że tam byłam z Wami czytając i oglądając 🙂 te spojrzenia dzieciaków aż dźgają w serce. Nigdy mnie nie ciągnęło w tamte rejony, ale chyba jednak chcę też tam być, wrzucajcie kolejne wpisy bo mega miło się z Wami czas spędza (chociaż tylko wirtualnie) 🙂

Renata

Nieziemskie widoki, zwłaszcza z punktu widokowego. Niesamowita podróż i relacja z niej. Przepiękne zdjęcia z klimatem a ostatni znakomity portret świetnie pamiętam z innego miejsca w sieci. Mało kto zapuszcza się w pokazane regiony, tylko prawdziwi podróżnicy tacy jak Wy i dzięki za to, gdyż ja pewnie tam nie dotrę.
Pozdrawiam,
Renata.
PS Fajnie by było, gdyby była możliwość zapisania się do newslettera i otrzymywania informacji o nowych wpisach na Waszym blogu.

Ania W

wow co za fantastyczne miejsce! I piękne zdjęcia! już nie mogę się doczekać, kiedy wznowią loty 🙂

Maria

Biedna mała dziewczynka, buzia wyraża bunt i brak zgody na taki los. Wydawało mi się, ze chociaż nauka na podstawowym poziomie jest dostępna dla wszystkich. Ale krajobrazy są cudowne, te poszarpane linie gór i mgły są zachwycające. Bardzo fotogeniczne miejsca, ale ręka artysty wydobyla całe piekno, pozdrawiam serdecznie.

Kasia

Niesamowite zdjęcia, niesamowita przygoda! Zupełnie inny świat. Chłonęłam to wszystko z szeroko otwartymi oczami i czułam się niemal jakbym tam była. Wow!

Koralina

ogólnie wszystkie zdjęcia są bardzo ciekawe, ale te smutne historie, które się za nimi kryją już nie bardzo. Podoba mi się to, że chociaż dzieciaki nie mają luksusów, cieszą się po prostu z bycia dzieckiem,

Wędrówki po kuchni

Niesamowite miejsce i cudowne kadry! To całkiem inny świat, wielu z nas nie znany. Bardzo bym chciała wybrać się w taką podróż

Wędrówki po kuchni

Bardzo lubię kuchnię tego regionu i często gości na moim stole. Jednak to nie to samo, co potrawa zjedzona w danym kraju. Taka podróż kulinarna byłaby dla mnie niesamowitą przygodą i inspiracją, a i pewnie wróciłabym parę kilogramów grubsza 😀

Akacja

Fantastyczna wyprawa! Czytałam z ogromną przyjemnością.

pojedztam.pl

Piękne widoki i bardzo ciekawa relacja.

Ile wspomnień, ile wrażeń, styczność z inną kulturą, obyczajami… Niesamowite!

Bookendorfina

Niezwykłe są emocje towarzyszące nam podczas zwiedzania świata, każde miejsce ma coś szczególnego do pokazania, przyjemnie się je odkrywa. Miałam w tym roku zintensyfikować podróże, bo dzieci już stały się młodzieżą i czasu na wszystko więcej, ale epidemia pokrzyżowała plany.

Irek

Wspaniałe zdjęcia
Strasznie mnie do Azji Południowa Wschodniej ciagnie, ale jakoś do tej pory nie trafiła sie okazja, a w tej sytuacji to chyba wcale wyjazdu 2 2020 nie będzie

Mam ten sam kłopot z budzikiem, musi być daleko ode mnie, żebym w ogóle wstał. Laos w Waszych obiektywach wygląda przepięknie. A podróż motocyklem to wspaniała przygoda, i nic że na początku lało jak z cebra. Jest o czym opowiadać, a ja mam o czym czytać 😉 Szkoda, że u nas nie rosną ananasy, choćby i dzikie.

Annastylefashion

Za każdym razem gdy tutaj zaglądam, jestem pełna zachwytu. Cudowne zdjęcia oraz opis, aż się czuje jakby się było w danym miejscu.

Totalnie uwielbiam Wasze zdjęcia, jest w nich tyle magii.

Jeden z najbardziej interesujących wpisów, jakie ostatnio czytałam i oglądałam. Zaczynając od tego fragmentu”Jeszcze kilka lat wcześniej każdy autobus na tej drodze obowiązkowo zabierał przynajmniej jednego uzbrojonego żołnierza dla bezpieczeństwa.”, który mocno pobudza wyobraźnię i historyczną ciekawość. Poza tym, niezwykłe jest oglądanie zdjęć ludzi, w których każdy swoim strojem i oczami opowiada swoją historię (zwłaszcza kobiety, które wyglądają bardzo młodo i są prawdopodobnie matkami). Pozdrowienia Irenko 🙂

Samo to, że jestem na nim kolejny raz, tak po prostu…

Izabela

jestem pełna zachwytu, jestem tu pierwszy raz i świetny blog prowadzisz

Góry są przepiękne wszędzie. Do tego mieliście jeszcze piękną zieleń, najprawdziwszą naturę. A i deszcz dodaje dodatkowego uroku 🙂

Iwona Banach

Podziwiam to wasze jednak minimalistyczne podejście do podróżowania, bez luksusowych hoteli i limuzyn, to rzadkość w obecnych nastawionych na konsumpcję czasach, gdzie, „raz zobaczyć” znaczy zaliczone i więcej się nie liczy.

Eve Daff

Pewnie się powtórzę za innymi komentującymi, ale przygoda niesamowita i te widoki 😍 Zapiera dech w piersiach 🙂

Niebywałe .Chyba nikt by mnie nie zmusił do przejścia takim mostem …Wszystko ładnie pięknie ale ten most po prostu ..szook..Albo by mi musieli zawiązać oczy albo nie wiem dać porządnie obuchem w łeb…
Wysokość nad poziomem morza zapiera dech w piersiach widoki wynagradzają wszystkie drobne zmęczenia, nawet mogłabym się upaplać w błocie tylko pytanie czy w takich miejscach człowiek ma dostęp do łazienki?

Bernadeta

Przeczytałam z wypiekami na twarzy. Zazdroszczę takich wrażeń, przygód, wspomnień i zdjęć. My po Azji dość lajtowo do tej pory podróżowaliśmy.

Anna

Wspaniała relacja z wyprawy motocyklem. Naturalne zdjęcia, które dopowiadają całą historię. Urok miejsca i klimmat jak zawsze oddany perfekcyjnie. Ma się wrażenie, że jest się tam, tu i teraz.

Podziwiam Was na tych wyprawach. Fantastyczne zdjęcia i cudowne opisy, ale jednak zawsze trzeba mieć na uwadze…Waszą odwagę. Ten pan z bronią nie wyglądał zbyt miło, mimo wszystko 😉
W takich krajach, gdzie bieda jest niestety czymś oczywistym, najbardziej szkoda mi dzieciaków. One nie zdają sobie sprawy raczej w jakim trudnym świecie żyją. I pomyśleć, że kilka tysięcy kilometrów dalej jakiś kilkulatek jest nieszczęśliwy z powodu braku wymarzonych klocków. Echhh…nam dorosłym też przydają się takie wyprawy, aby przynajmniej na chwilę poukładać sobie w głowie.
Uściski!