
Tak jak pisaliśmy już w pierwszym odcinku naszej laotańskiej przygody, po kilkugodzinnych poszukiwaniach znaleźliśmy Hondę Transalp 400, którą wynajęliśmy na całe nasze zwiedzanie tego kraju, czyli 9 dni. Motocykl do odebrania następnego dnia rano na południowych obrzeżach Vientiane. Jedziemy tam bardzo wcześnie rano. W wypożyczalni załatwiamy ostatnie formalności, płacimy bez mała 50 USD na dzień (niestety wypożyczenie motocykla ogólnie tanie nie jest, a w Laosie , w którym jest ich na lekarstwo, nie ma co liczyć na okazje). Jesteśmy jednak szczęśliwi, że mamy własny środek lokomocji, który pozwoli nam dojechać tam , gdzie chcemy i o czasie w którym chcemy. Na duży minus jest natomiast to, że pod kątem przewożenia bagażu motor w najmniejszym nawet stopniu nie jest przygotowany na długą trasę. Niestety nie ma sakw. Jest natomiast tylna półka na przyczepienie skrzyni bagażowej. Skrzyni też nie mamy, ale za pomocą gum bagażowych do półki przyczepiamy całą masę plecaków i toreb. Reszta po ostrej selekcji zostaje w grzecznościowej przechowalni w naszej wypożyczalni motocykli.
Wreszcie możemy ruszyć. Pakowanie zajęło nam wprawdzie parę godzin, ale dzięki temu, że do wypożyczalni trafiliśmy jeszcze przed świtem ciągle jest wcześnie i w miarę szybko przejeżdżamy miasto od jego południowego skraju do jego północnych rogatek i wreszcie czujemy się wolni. Do Luang Prabang, które jest naszym celem mamy ponad 500km głównie wysokogórskiej drogi. Dzisiaj jednak chcemy dojechać do odległego o niecałe 200km Vang Vieng. Dzisiejszy odcinek jest częściowo płaski, a częściowo wiedzie przez niewysokie góry. Nie powinno więc być trudno.

Powinniśmy być na miejscu w miarę wcześnie, ale…jest już maj, a to znaczy, że monsun jeśli jeszcze się nie zaczął, to jest już blisko. Niebo jest całkowicie zasłonięte chmurami nie mającymi żadnej rzeźby. Ich grubość możemy ocenić tylko na podstawie porównania godziny, do ilości światła. Nie jest to łatwe, bo ludzki mózg szybko zaczyna się przyzwyczajać i kompensuje mniejszą ilość światła…nie mniej wydaje nam się, że o tej porze nie powinno być jeszcze aż tak ciemno, jak jest. Niby nie mamy wiele do przebycia, ale jeśli się rozpada… Na razie jednak mamy szczęście.
100km za nami, 120, 140…oj, oj, oj!!!! Robi się naprawdę ciemno i spadają już bardzo drobne kropelki deszczu. Parę kilometrów wcześniej minęliśmy coś w rodzaju wiaty. Chcielibyśmy jechać dalej – może będzie następna, ale kropi coraz mocniej i postanawiamy zawrócić. Zaczyna już padać całkiem serio. Warstwa kurzu i wysuszonego błota na resztkach asfaltowej (pewnie 30 lat temu) nawierzchni robi się podobna do lodowiska. Jedziemy więc 20-30 km/h, a deszcz pada coraz mocniej. Nieźle już przemoczeni docieramy do zadaszonej oazy…i w tym samym momencie niebo pokazuje nam jak bardzo było dla nas łaskawe. W przeciągu następnych 20 minut spadło pewnie co najmniej 50 mm deszczu i otaczająca nas rzeczywistość stała się niezwykle mokra, a nasz kawałek daszku udawał Arkę Noego. Czekamy, nie wiedząc czy będzie to pół godziny, godzina, czy też może doba. Na szczęście jednak nie doba. Po godzinie deszcz przybiera formę kapuśniaka i decydujemy się jechać dalej. Niestety po tak śliskiej drodze szybka jazda nie wchodzi zupełnie w grę. Mamy szczęście, bo deszcz ustępuje zupełnie.
Zbliżamy się już do Vang Vieng. Zostało nam jeszcze z 15 km i wtedy…. naszym oczom ukazuje się najwspanialszy zachód słońca, jaki kiedykolwiek mieliśmy okazję oglądać. Niestety w tym szczęściu jest też beczka dziegciu. W miejscu, w którym jesteśmy, widok taki sobie, zasłonięty przez drzewa i domy. Tam, gdzie panorama jest boska, musimy jeszcze jechać jakieś 15-20 minut, ale w tym czasie będzie już po ptokach 🙂








Wreszcie docieramy do Vang Vieng – najbardziej rozrywkowego miejsca w Laosie. Marek mówi, że zawsze „pęka w szwach”, ale nigdy nie był tutaj poza sezonem. Teraz wydaje się w miarę sennie. Po ulicach przechadza się trochę młodzieży, lecz zachowują się spokojnie. Nie mamy żadnego problemu w znalezieniu niezłego noclegu za ok.8 dol. W pokoju zrzucamy nasze bambetle i idziemy coś zjeść. Restauracji tutaj bez liku. W martwym sezonie turysta jest tu faktycznie na wagę złota. Podoba mi się pomysł biesiadowania przy bardzo niskich stolikach w pozycji półleżącej. Po dniu spędzonym na motocyklowym siodełku to naprawdę wielka ulga.
Nazajutrz mamy piękny dzień i cały dla siebie. Zamierzamy zwiedzić tylko najbliższą okolicę. Vang Vieng najlepiej znane jest nie z powodu tego, co można tutaj zobaczyć, ale raczej jak spędza się w nim czas. Otóż gwoździem programu jest spływ piękną, czystą , ale przede wszystkim cieplutką górską rzeką Nam Song na napompowanej dętce ( chyba od traktora, albo dużej ciężarówki ). Mikrobus zabiera chętnych kilkanaście kilometrów w górę rzeki. Tam dostają oni swoje jednostki pływające, kładą się na nich ( najczęściej ze sporym zapasem Beer Lao ) i spokojnie spływają w dół. Widoki po drodze przepiękne! Płynie się skrajem doliny. Po prawej stronie niemal prosto z wody na wysokość 700-800 metrów wyrastają wapienne skały, z drugiej zaś niewiele widać poza głębokim, porośniętym bambusowymi gajami korytem rzeki. Gdyby jednak wejść na skarpę nad rzeką i wyjrzeć, to zobaczylibyśmy szeroką na 1-2 km dolinę ograniczoną od tej strony górami wysokimi na 400-500m.
Dla większości uczestników zabawa jest szampańska…do tego stopnia, że w zamroczeniu alkoholowym topi się tu zwykle jedna osoba tygodniowo. Nie chcę brzmieć tutaj nazbyt ortodoksyjnie i pisać o tym, że alkohol nad wodą to piekielna mieszanka. Jeśli pije się przez cały dzień 1-2 butelki piwa, lub tyle samo kieliszków wina, to specjalnie nie zwiększa się zagrożenia. Jednak, gdy ktoś upaja się sporą ilością trunków, a następnie układa na niezbyt stabilnej dętce, po czym w najlepszym razie zasypia, ale często zwyczajnie traci przytomność, to jakby całkowicie zgadzał się z tym, że nie pożyje już zbyt długo. Tyle o rozrywkach miasteczka 🙂 Niedługo po naszym wyjeździe, zabroniono tego typu zabaw, liczba topielców była zbyt duża.
Warto jednak również objeździć najbliższą okolicę. Na zachód od miasteczka rozciąga się rozległa, niemal zupełnie płaska na swoim dnie kotlina, z każdej strony zamknięta zębami krasowych gór. Jest tu też kilka wiosek Hmongów – największego plemienia zamieszkującego Górny Laos, ale również przygraniczne okolice Wietnamu, Chin, Birmy, a nawet róg najbardziej na wschód wysuniętych części Indii. Ludzie Ci są zwykle bardzo uśmiechnięci na widok turystów ( pomimo turystycznego tłoku w samym Vang Vieng niewielu przybyszów dociera do wiosek, z uwagi na bardzo absorbujące wlewanie w siebie zdumiewających ilości napojów alkoholowych). By dolinę objechać ( w sumie to ponad 30-40 km) trzeba w kilku miejscach przejeżdżać płytszymi i głębszymi brodami.

































Ta okolica po prostu zdumiewa nas niewiarygodną wprost ilością motyli i zróżnicowania ich gatunków. Marek mówi, że to z pewnością zjawisko sezonowe, gdyż był tu parę razy, ale tego nie doświadczył. Ponadto w górach, dostępnych do zwiedzania jest parę jaskiń – koniecznie wyłącznie z przewodnikiem, gdyż tworzą prawdziwy labirynt. Dodatkową atrakcją jaskiń jest to, że mieszkają w nich zdecydowanie największe na świecie pająki. Wprawdzie Księgi Rekordów Guinessa w ogóle o nich nie wspominają ( nie wiem dlaczego), to jednak jeśli chodzi o zasięg odnóży biją one na głowę gatunki w Księdze wyszczególnione i osiągają ponad 30 cm. Pająki te sam odwłok mają bardzo mały ( wyglądają jak supersterydowa wersja niegroźnego i niewielkiego pająka zwanego daddy long legs ). Pająki są strasznie płochliwe i chociaż bardzo łatwo je wypatrzyć po intensywnie odbijających najmniejsze nawet ilości światła ślepiach, zwykle udaje się je obserwować nie dłużej, niż ułamek sekundy. Gdy tylko widzą światło latarki natychmiast uciekają.































Zwiedzanie okolic zajmuje nam cały dzień. Do miasteczka zjeżdżamy już po zmroku. Tam oddajemy się kulinarnemu rozpasaniu. Obżeramy się bez opamiętania w najróżniejszych knajpach – zwłaszcza naszych ulubionych z kuchnią hinduską. Jutro czeka nas „wielki” dzień. Wyruszymy bardzo wcześnie rano i poprzez wysokie tym razem góry pojedziemy do Luang Prabang, jednak o tym napiszemy w następnym odcinku.
Nie wiedziałam, ze Laos jest taki piękny. Zdjęcia jak zawsze powalają. Cieszę się, że przybliżycie ten kraj. Cudowna relacja. Przyroda bujna, przepiekna.Portrety mistrzowskie, Irena, Twoje zdjęcie z motylami konkursowe, coś nieprawdopodobnego. Dzięki za przyjemność podziwiania,
pozdrawiam Was
Laos jest jednym z najpiękniejszych krajów Azji Południowo – Wschodniej.
Biedny, ale ludzie tam uśmiechnięci i życzliwi. Kraj mało uprzemysłowiony, cichy, zielony.
Przyroda jest wspaniała. No i ma najpiękniejsze miasto, jakie widzieliśmy w tym rejonie, czyli Luang Prabang.
Motyle były cudowne, nigdy tak dużo ich nie widzieliśmy.
Dziękujemy Gabi i pozdrawiamy -)))
Tajka wyprawa to jedno z moich podróżniczych marzeń!
No więc koniecznie realizuj marzenia.
Pozdrowienia!
Piękne zdjęcia :D. Super przygoda opisana w bardzo fajny sposób. Takie artykuły to ja lubię 😀
Dziękujemy i pozdrawiamy!
Ale to musiała być piękna podróż, rejony piękne, tylko pozazdrościć takiej wyprawy
Owszem to była piękna podróż, część naszej półrocznej wyprawy do wielu krajów.
Laos należy do jednych z najpiękniejszych, które zobaczyliśmy.
Pozdrawiamy!
Piękne widoki, ciekawi ludzie, ale zdjęcia motyli są absolutnie najpiękniejsze. Niesamowita ta Wasza podróż. Drogi jak widać są wyzwaniem, zwłaszcza podczas deszczu. jestem bardzo ciekawa dalszej relacji. Pozdrowienia. Dzięki za moc wrażeń.
Małgosiu, Laos niezwykle mile wspominamy, zwłaszcza Luang Prabang, dla nas najpiękniejsze miasteczko Południowo – Wschodniej Azji.
Wpis z niego będzie.
Cudowny kraj, który ma fantastyczne krajobrazy i zawsze uśmiechniętych ludzi.
Stan dróg był wtedy fatalny. Byliśmy jeszcze dwa lata temu w Laosie, ciągnie nas tam bardzo.
Motyle wspominamy jak najpiękniejszą bajkę.
Dziękujemy i pozdrawiamy!
Irenko, wszystko jest bardzo ciekawe, a zdjęcia przepiękne, ale mnie najbardziej urzekły te z motylami. Bajka, jakby to była animacja a nie cuda natury. Ja też myslę, że to zjawisko sezonowe, fajnie, że mieliście takie szczęście. Fantastyczna przygoda, chciałabym tam pojechac. Pozdrawiam serdecznie.
Marylko, jak byliśmy dwa lata temu, już takiej ilości motyli nie było.
Wtedy motyli była nieprawdopodobna ilość, jak w bajce.
Laos jest cudowny, więc jak będziesz miała możliwość, to pojedź.
Dzięki i pozdrowienia serdeczne!! 🙂
Te zdjęcia są tak niesamowicie piękne, że aż zapierają dech w piersiach. Zazdroszczę takich widoków i podróży!
Kasiu, przyjdzie czas, dzieci dorosną i zaczniesz podróżować 🙂
Dziękujemy i pozdrawiamy 🙂 !!!
Ile motyli! A zachód też wygląda ślicznie! Nie mogę się doczekać kolejnej częśći!
Miło, że podoba Ci się kolejna część naszej podróży.
Motyle były cudowne!
Dzięki i pozdrawiamy! 🙂
Jak zawsze pięknie udokumentowana podróż i tak miło się czyta, mój mąż zapewne by się bardzo cieszył z takiej wyprawy 🙂 i te motyle jakie cudne, zdjęcia jak z bajki.
Jak ruszy ten świat do przodu, to wybierzcie się w taką podróż 🙂
Dzięki i pozdrowienia!
Marek dusza człowiek – tu wystawa, tam przejażdżki motocyklem… Założę się, że jesteście bardzo mile odbierani przez lokalsów w tej Azji? Motyle robią wrażenie, ale co najzabawniejsze – gdy widziałam Irenko Twoje zdjęcie z motylami na Ig, to myślałam, że to jakaś Laotanka (tak, już zamówiłam soczewki, bo zgubiłam okulary kilka dni temu 😀 )… A samo czytanie o tych wielkich pająkach już mnie o ciarki przyprawia… Przy okazji zapytam, bo tak mi do głowy przyszło – jak zabezpieczacie sprzęt foto w czasie podróży, żeby np. w takich sytuacjach, jak ten monsun Wam wszystkiego nie zalało?
Marek jest chętny każdemu do pomocy 🙂 Nie potrafi wobec nikogo i niczego przejść obojętnie.Zawsze jest miło odbierany przez lokalsów w każdym kraju.
Motocykl ma w domu, więc jak jestem w Australii, to urządzamy sobie wycieczki.
No cóż, kup Ty sobie te soczewki :-). To nie żadna Laotanka, tylko ja. Ale teraz jestem od ponad roku blondynka 🙂
Co do sprzętu fotograficznego, to plecaki fotograficzne mają specjalne zabezpieczenia przed wodą. Jednak i tak mieliśmy potwornie zakurzony sprzęt, co potem widać na zdjęciach.
Dał nam popalić Iran, Maroko i Azja. Pustynny pył i kurz z dróg był wszędzie.
Dzięki i pozdrowienia!!!!
Patrząc na takie zdjęcia, człowiek sobie uświadamia jak natura potrafi być piękna, a czasem niestety tego nie doceniamy. Dziękuję Wam za kolejną podróż, którą mogłam odbyć z Wami
W czasach zarazy uświadomiliśmy sobie wszyscy, jaki świat jest piękny i że teraz niczego nie możemy zobaczyć.
Pozostały wspomnienia i nadzieja, że wszystko wróci do normy.
Dziękujemy i serdecznie pozdrawiamy! 🙂
Jak tam pięknie <3 To musiała być naprawdę fascynująca wyprawa, obfitująca we wspaniałe doznania estetyczne 🙂
Jak zawsze, z zachwytem podziwiam wszystkie zdjęcia. Ta zieleń, działa hipnotyzująco i uspokajająco na moje zmysły 😉
Laos jest wspaniałym krajem i wrażenia estetyczne liczyły się bardzo.
Natura jest tu przepiękna i nie tylko uspokaja, ale i pobudza wszystkie nasze zmysły.
Nie chce się z tego kraju wyjeżdżać.
Pozdrowienia serdeczne 🙂
Wspaniała podróż. Piękne zdjęcia, motyle jak w bajce.
Pozdrawiam serdecznie:)
Podróż wspaniała i kraj wspaniały.
Motyle faktycznie, jak w bajce 🙂
Dzięki i pozdrowienia!
Dla takich widoków warto znosić niejedne trudy podróży! Podziwiam was! 🙂
Oj znieśliśmy niewygody, kurz, błoto i ulewy.
Ale warto było, zdecydowanie.
Laos wart jest wielu poświęceń.
Pozdrawiamy i dziękujemy!
Zabierzcie mnie ze sobą , proszę! Podziwiam waszą odwagę i zorganizowanie. Chciałabym przepłynąć się rzeką na dętce i przenosić motocykl przez rzekę, łapać motyle i podglądać mieszkańców w ich codziennym życiu. Dzięki Wam ma tego troszkę, ale to strasznie, strasznie mało…
Kasiu, to już się zapisuj do kolejki 😉
Marek jest świetnym organizatorem. Podróże z nim są fantastyczne. Nie jest nudno.
Takie przygody uwielbiamy!
Pozdrowienia 🙂
Zawsze marzyłam o jeździe na motocyklu. Jak na razie tego marzenia nie udało mi się spełnić. Bo jednak skupiłam się na rowerze i to z jego perspektywy chyba najbardziej lubię eksplorować odwiedzane miejsca. 🙂
Na rowerze też się da zwiedzić Van Vieng.
Na rowerach jeżdżą tam mieszkańcy.
Pozdrowienia!
Jak zwykle czyta sie o waszych eskapadach z prawdziwą przyjemnością, a oglądanie zdjęć to już raj! Myśmy dwa razy przeżyli tropikalny deszcz, raz na plaży Santosa w Singapurze, gdzie myśleliśmy, że się oberwało kilka chmur w dosłownie godzinę, a drugi raz w Malezji ale na szczęście tuż koło naszego hotelu. Nigdy nie myślałabym, że Laos to takie turystyczne miejsce, zaciekawiłaś mnie tym i motylami, które bardzo bardzo chciałabym zobaczyć
Dorotko , Laos jest bardzo fajnym krajem do zwiedzania. Krajobrazy są fantastyczne, a ludzie przemili.
Do tego jest tu najpiękniejsze miasteczko w tej części Azji – Luang Prabang, z którego będzie relacja.
W Laosie można się tylko zakochać.
Dzięki i pozdrowienia! 🙂
Jak zwykle cudownie udało wam się oddać klimat otoczenia. Nawiązując do tych ogromnych dętek — jako że wychowałam się nad morzem, mieliśmy taką jedną — przez lata nam służyła, i tak, to prawda — zabawa była przednia.
Natomiast pająków się tak bardzo boję, że chwilę mi zajęło, zanim zdecydowałam się przeglądać zdjęcia dalej, z obawy, czy przypadkiem nie uraczyliście mnie jednym na zdjęciu 😛
W dzieciństwie na dętkach to wielu się wychowało 🙂
Pająki są tak szybkie,że nie sposób im zrobić w jaskini zdjęcia.
Dziękujemy i pozdrawiamy! 🙂
Ale Ci Irenko pięknie wśród tych motyli! Niesamowite wschody i zachody słońca, takie kolory kocham najbardziej. I te wioski, soczysta zieleń, zwierzęta, dzieciaki biegające dookoła.
Zatęskniłam za Azją, a dzięki Wam wiem, że Laos to będzie nasz cel!
Wspaniała przygoda okraszona pieknymi zdjęciami, jak zawsze!
Sciskam mocno!
Laos jest fantastyczny i będzie Wam się bardzo podobał.
To zielony kraj, pełen przepięknych krajobrazów. No i można zwiedzać go na skuterze, czy motocyklu, a Wy to lubicie.
Tam się naprawdę przeżyje fajną przygodę.
Uściski i dziękujemy ! 🙂
Wróciłam do tych zdjęć Waszej kotliny. Magicznie i pięknie!
Zaletą bloga jest to, że zawsze można tu wrócić 🙂
Dzięki !
Podziwiam wasz pomysł, na siebie. Powodzenia.
Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy! 🙂
Będę się powtarzał. Super zdjęcia. Przez chwilę mam wrażenie, że też tam jestem.
Chciałbym znaleźć się w miejscu gdzie jest tyle motyli i obsiadają mnie. Jak zwiedzałem Koh Kret w Tajlandii znalazłem taką łąkę pełną małych motyli (chyba) – niestety jak tylko pochyliłem się by zrobić kilka zdjęć to wszystkie poleciały…
Miło, że nasza relacja Ci się podobała 🙂
Motyle, o ile to one były, odleciały na widok Twojej brody 😀
Pozdrowienia serdeczne!
Dobrze, że po deszczu się tak pięknie rozpogodziło. Przepiękny zachód słońca! Taką ilością motyli jestem zaskoczona, a do wioski, by poznać bliżej życie mieszkańców też na pewno wartk zajrzeć 🙂
Pogoda była w kratkę, bo zaczynała się pora monsunowa, ale po ulewach mieliśmy piękne widoki.
Ilością motyli też byliśmy zachwyceni.
Jeździliśmy po okolicznych wioskach, czym wzbudzaliśmy radość dzieci i ciekawość mieszkańców.
Pozdrawiamy 🙂
Absolutnie uwielbiam motyle i chyba czułabym się tam jak w raju. Twoje zdjęcie z nimi ma coś z magii, jak wróżka leśna. Swoją drogą to niezwykle zjawisko kiedy przebywają one w jednym miejscu pokazywał kiedyś David Attenborough w jednym ze swoich filmów, do dziś chyba się głowią co one tam wszystkie właściwie robią, nawet na Waszych zdjęciach widać iż to nie jest zebranie jednogatunkowe. Strasznie podobają mi się te krajobrazy, koloryt i ta szczera radość wypisana na twarzach tych ludzi. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Też uwielbiam motyle, było ich mnóstwo.
A kraj taki jak piszesz, piękne krajobrazy i radośni, chociaż biedni mieszkańcy.
Część następna będzie.
Dzięki 🙂
Nigdy nie byłem w Wietnamie, a bardzo chciałbym się kiedyś tam wybrać 🙂
Myślimy, że lepiej byłoby najpierw wybrać się do szkoły. Koniecznie takiej, w której dobrze nauczają czytania. Inaczej jadąc do Laosu mógłbyś trafić na przykład na Ziemię Franciszka Józefa gdzie białe misie pewnie myślałyby że wyglądasz zabawnie w kąpielówkach na kawałku lodowej kry. Tak więc spokojnie, wolno, krok po kroczku i może kiedyś się uda 🙂
Podoba mi się sposób na przeprawę motorem przez rzekę 🙂 W ogóle przepiękne zdjęcia, a już w ogóle te z motylami – cudowne! Tak jak ten zachód słońca!
Miło,że Ci się podoba nasza relacja.
Dziękujemy i pozdrawiamy 🙂
Wspaniała przygoda, przepiękne zdjęcia! A ten zachód słońca rzeczywiście spektakularny – wyobrażam sobie, że na żywo musiał robić jeszcze większe wrażenie… 🙂 Jak dotąd w Azji Południowo-Wschodniej odwiedziliśmy tylko Tajlandię, w planach od lat mamy Wietnam, a jak widać – warto również zainteresować się Laosem. Przyznaję, że zainspirowaliście mnie do zaplanowania kolejnej podróży (jak już znów będzie to możliwe)!
Tajlandia jest cudowna, ale Laos przynajmniej dla nas, jest wyjątkowy.
Zaplanujcie sobie ten kraj, nie pożałujecie. Zapraszamy na kolejne części z Laosu.
Dziękujemy i pozdrawiamy 🙂
O, Laosie! 😉 Jak pięknie! Zdjęcie z gościem niosącym wodę, (dosłownie) skąpanym w słońcu – na World Press Photo!
Rozbawił mnie spływ na dętce. Rzeka jest tak spokojna, że można sobie leżeć i pić piwo? Nie potrzeba żadnego wiosła? 😉
Pozdrawiam i czekam na więcej!
Oj Filipie!
Na tej dętce to możesz leżeć, piwo pić i palić cygaro 😀
Wiosło niepotrzebne, jak wpadniesz w wir, to utopisz się w błogiej nieświadomości.Ta rzeka wcale nie jest taka spokojna.
Dzięki i pozdrowienia! 🙂
Azja, w bardzo szerokim rozumieniu tego terminu, fascynuje mnie od dawna. Doskonale czuję się na Sri Lance, kocham Bliski Wschód, za którym niezmiennie tęsknię, ale też nie potrafię zrozumień mentalności wielu nacji. Akceptuję je i szanuję, ale nie rozumiem.
Ps. Zdjęcia i kadry jak zwykle piękne 🙂
My bardzo lubimy Azję Południowo – Wschodnią, za wszystko. Za ludzi, za kuchnię, odmienną kulturę, cudowne krajobrazy.
Podróże uczą tolerancji i szanowania innych, zaakceptowania ich odmienności religijnej.
Podróże w te rejony uczą też pokory.
Pozdrawiamy i dziękujemy! 🙂
Podziwiam za odwagę, słyszałam że tam drogi są bardzo wymagające. Zdjęcia z motylami są obłędne.
Tam nie da się szybko jechać.W czasie pierwszej podróży wiele dróg nie miało asfaltu.
Często padało, na drogach bydło, biegające dzieciaki.
Motyle były zjawiskowe 🙂
Pozdrawiamy i dziękujemy!
Zazdroszczę pasji! Ja w swoim życiu niewiele podróżowałam za granicę. Mam nadzieję, że wkrótce to nadrobię (o ile skończy się ta wariacja z wirusem). Widać, że tworzycie fajny tandem 😉 Duży plus za ilość fotografii. Pomaga w przeniesieniu się do tych niezwykłych miejsc w mgnieniu oka 😉 Pozdrawiam gorąco!
My też mamy nadzieję,że niedługo każdy będzie mógł podróżować i spełnią się Twoje marzenia.
Dziękujemy za miłe słowa 🙂
Pozdrawiamy!
Trafiłam na bloga trochę przypadkiem, trochę bez entuzjazmu, ale zdecydowanie byłam w błędzie! Obłędnie wygląda Laos na tych ujęciach (zresztą inne zakątki świata też super się prezentują). Jest w zdjęciach na tym blogu element osobistego spojrzenia, niewymuszona lekkość. Ta autentyczność mnie bardzo pociąga 🙂 Zostanę u Was na dłużej! Z wykształcenia jestem etnologiem, więc świat z punktu widzenia innego niż ten jaki oferują biura podróży czy prospekty reklamowe to świat, który mnie zachwyca. Sama zdecydowanie za mało zwiedziłam miejsc w życiu (a teraz mam małe dziecko, więc chwilowo pozostają krótsze podróże), ale od zawsze tęsknię za odległymi zakątkami świata. Macie… Czytaj więcej »
Bardzo dziękujemy za miłe słowa!
Zapraszamy na nasz blog i dalsze relacje.
Serdecznie pozdrawiamy 🙂
Magia, magia i jeszcze raz magia. Zdjęcia ciągle urokliwe a te motyle – jaka ilość – raj na ziemi! U nas motyli tak malutko. Od czasu do czasu jakiś jeden może dwa przefruną przez łąkę i potem długooo długooo nic.
Serdeczności dla Was.
Laos to magiczny kraj.
No i w czasie naszej podróży trafiliśmy na motyle.
Faktycznie raj.
Serdeczności i dla Was 🙂
Ja się nigdy nie mogę napatrzeć na te Wasze zdjęcia – cudo!
Dziękujemy serdecznie i zapraszamy! 🙂
Znakomita relacja i przepiękne zdjęcia! ❤ Strasznie tęsknię za podróżami.
My też tęsknimy bardzo.
Dziękujemy i pozdrawiamy! 🙂
niesamowite widoki, w takich okolicznościach chyba najlepiej byłoby zwiedzać na piechotę, ale życia by nie starczyło 😉
Można i na piechotę, ale na motocyklu, czy skuterku jest super.
Cudowny kraj.
Pozdrowienia 🙂
Przepiękne zdjęcia, jak zawsze. Wyprawa motocyklem – jestem zawsze na to gotowa:) Przypomniały mi się moje wyprawy do Turcji, na Ukrainę – skuterem miejskim! 🙂
Super, takie wyprawy wspomina się najmilej.
Dziękujemy i pozdrawiamy! 🙂
Uwielbiam Was, Wasze zdjęcia i tego bloga!
Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy serdecznie! 🙂
Kilka dni temu czytałam książkę o niezwykłym świecie motyli, jego różnorodności i bogactwie, ale też ciemnej stronie ich wymierania. Wielką przyjemnością byłoby móc przyjrzeć się im z tak bliska i w takiej liczebności. 🙂
Podziwiam Was za odwagę, ale dla takich widoków to mogłabym nawet pieszo
W jakim miesiącu tam byliście? Te motyle są cudowne 🙂
Razem byliśmy w Laosie dwa razy.Zdjęcia z motylami pochodzą z naszej półrocznej podróży z Australii do Polski.
Był wtedy maj i ogromna ilość motyli. Dwa lata temu ponownie byliśmy w Laosie w marcu,ale takiej ilości nie widzieliśmy.
Pozdrawiamy! 🙂
Zazdroszczę tych cudownych podróży. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Czasami więc trzeba gdzieś pojechać, jeżeli sytuacja, czas i finanse pozwolą.
Pozdrawiamy serdecznie 🙂
Ale świetne wpisy robicie. I zdjęcia znakomite👍
Dziękujemy i pozdrawiamy! 🙂